Muzyka

Do posłuchania

Recenzje

Cieszy mnie, że Bożena Boba-Dyga tak trafnie i subtelnie łączy słowo z muzyką. Ten mariaż daje serdeczne efekty. No i ważne, że śpiewa od serca i sięga po dobre wiersze.

Adam Ziemianin

Koncert na Wiersze pod takim tytułem w maju br. ukaże się ciekawa płyta. Patronatu użyczyło Radio Kraków, zaś wydawcą jest krakowskie wydawnictwo Paganini (ma w swojej ofercie także albumy Antoniny Krzysztoń).

O kim mowa? O debiucie Bożeny Boba-Dyga z zespołem w składzie: Kinga Bocheńska-Szostak i Piotr Czerny. Na płycie gościnnie występuje również Sławek Berny, grając na instrumentach perkusyjnych, Józek Michalik grający na kontrabasie, Marek Krupa grający na saksofonie, oraz akordeonista Grzegorz Palus.

Płyta jest skomponowana z zaśpiewanych wierszy. Teksty pochodzą zarówno od przedstawicieli krakowskiego Parnasu (Elżbieta Zechenter-Spławińska, Józef Baran), jak i od autorów młodszego pokolenia – Ewa Chruściel, Marek Wawrzyński i Andrzej Dyga. Swoje trzy grosze dołożyła Bożena.

Wydaje się, że to muzyka podąża za tekstem, wspiera go i ilustruje. Autorka melodii, Bożena Boba-Dyga, nawiązuje chyba do tradycji krakowskiej Piwnicy Pod Baranami, w której nie raz koncertowała. Linia melodyczna dyktowana przez głos, wspierana jest dźwiękiem fortepianu, natomiast skrzypce ubarwiają frazy i tworzą nastrój: a to cygański, a to klezmerski - zależnie od tekstu piosenki. Podobną rolę odgrywa w tej muzyce akordeon i liczne instrumenty perkusyjne. Utwory są zarówno rytmiczne i melodyjne, jak i (czasem) bardziej nowatorskie – vide awangardowe aranżacje atonalne. Autorka posługuje się, jak w piosence aktorskiej, rożnymi barwami głosu, ekspresyjnie go modulując. Głos pieśniarki ślizga się po szerokiej skali od c małego do sopranowego C3. Część znawców przyrównuje jej aranżacje i głos do Jude Collins i Jennifer Warnes. Pobrzmiewają też czasami nuty celtyckiej ballady Janes Connolly.

Projektowana przez Bożenę Boba-Dyga muzyka opiera się na improwizacji poszczególnych członków zespołu do ułożonej przez nią melodii i nakreślonego charakteru. W ramach „zadanego” klimatu każdy z muzyków zaproponował własne rozwiązania aranżacyjne, co nadało płycie dodatkowej dynamiki, wielobarwności. Wcześniej zaś słychać to było na koncertach. Zespół pod dowództwem BBD stosunkowo łatwo wpisuje się w klimat miejsca, gdzie występuje. Zabrzmi to jak truizm, ale jest bardzo zgrany i świetnie rozumie się na scenie. Występują razem już kilka lat – pierwszy koncert BBD z Piotrem Czernym odbył się podczas promocji tomiku „Furkot” Ewy Chruściel (wyd. Zielona Sowa, 2003).

Słowo jeszcze o muzykach, tworzących projekt – oby nie jednorazowy. Piotr Czerny jako muzyk największą uwagę zwraca na barwę dźwięku. Jest totalnym dźwiękowym kolorystą. Słuchając jego gry, a nawet patrząc w jaki sposób dotyka klawiatury fortepianu - nie ma się wątpliwości, że korzenie jego pianistyki tkwią w podejściu barwowym. Nasuwają się nieodparte skojarzenia z duchem impresjonizmu, ale myliłby się ten, kto tylko w impresjonizmie szukałby wzorców czy odniesień. Jest ich bowiem znacznie więcej. Piotr Czerny jest klasycznie wykształconym pianistą mającym w swoim repertuarze utwory J. S. Bacha, F. Chopina, S. Rachmaninowa, C. Debussyego i in. Ten jego klasyczny warsztat słychać w rodzaju dźwięku jakim dysponuje, w sposobie podejścia do jego wydobycia i do grania w ogóle. Osobnym tematem jest jego talent improwizatorski. Wbrew samonasuwającym się skojarzeniom - jego improwizacje nie wywodzą się z ducha jazzu, choć czasami zdarzają mu się jazzowe reminiscencje. Ale to margines. Czerny improwizuje klasycznie, współcześnie. Słychać u niego klasyczną formę, zupełnie inne - nie jazzowe - podejście do harmonii, no i - przede wszystkim - niekonwencjonalny sposób wydobycia dźwięku. Chyba tylko jemu właściwe podejście do barwy dźwięku jako wartości samej w sobie. Może właśnie w jego improwizacjach jest to najbardziej czytelne i wyraźne.

Niedługo później do zespołu dołączyła młoda skrzypaczka – Absolwentka Akademii Muzycznej w Krakowie – Kinga Bocheńska-Szostak. Improwizowaną przez nią partię skrzypiec można nazwać muzyką ilustracyjną. Za jej sprawą skrzypce szeleszczą, płaczą, radośnie podskakują; są lodowate, współodczuwają i tańczą. Efekt ten zostaje uzyskany dzięki różnym sposobom wydobycia dźwięku: pizziccato, con legno, tremolo itd. Skrzypaczka wykorzystuje całą skalę swojego instrumentu w bardzo nowatorski sposób, ale nie brakuje w niej również pięknych melodyjnych fragmentów.

Dla porządku dodać należy, że liderka zespołu jest cenionym w Polsce, uhonorowanym przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, konserwatorem sztuki. Udziela się także jako poetka i fotograf. Ten album jest wielką szansą by skupiła się przede wszystkim na śpiewaniu, sztuce która jest jej najbardziej „pisana” – przez wzgląd na warunki głosowe, interpretacyjne jak i umiejętność łatwego acz niebanalnego nawiązywania kontaktu z publicznością. Pokazuje swoją autentyczność, naturalność, nie okazuje tremy. Co ważne, widać to także podczas występów z gwiazdami, na co dzień zajmującymi się śpiewaniem. Podczas występu nikt nie wie, że akurat wróciła z potężnej roboty konserwatorskiej, na dnie skórzanej torebki spoczywa faktura i kolejne zamówienie; a jeden z kilku telefonów komórkowych zarejestrował dziesięć nieodebranych połączeń od zadowolonych klientów. Błogosławieństwem jest też jej uroda, tak niebanalna w scenicznej sztuce.

Pierwsze skomponowane przez Bożenę Boba-Dyga melodie inspirowane były poezją Andrzeja Dyga. Zainteresowana wynikiem tego spotkania słowa i muzyki, swoje teksty zaoferowała Ewa Chruściel. I tak po kolei dołączali kolejni autorzy. Niektóre utwory były pisane w zamiarze jako piosenki, inni dawali wiersze do wyboru. Bożena Boba-Dyga wpisuje w muzykę teksty, które z pozoru zupełnie na piosenki się nie nadają. Potrafi dla nich znaleźć miejsce w dźwiękach. Takim utworem są np. „Przyloty” Ewy Chruściel, które zbierają sowite brawa na koncertach.

Należy też nadmienić, że jeden utwór na płycie nie jest „coverem” – to „Ballada Marcowa” z muzyką Andrzeja Zarzyckiego do słów Jozefa Barana. Nie na darmo Adam Ziemianin pisze o płycie na okładce: „ cieszy mnie, że Bożena Boba – Dyga tak trafnie i subtelnie łączy słowo z muzyką. Ten mariaż daje serdeczne efekty. No i ważne, że śpiewa od serca i sięga po dobre wiersze”.

Zespół pracuje już nad nowym repertuarem, m.in. do wierszy Witolda Zechentera. Z czystym sercem polecamy tę płytę i obiecujemy śledzić dalsze losy odważnej Trójki Muzyków.

Łukasz Mańczyk, Katarzyna Urbaniak
Projekt witryny JAK - studio graficzne, wykonanie DataDiscovery - tworzenie stron internetowych.
Witryna zgodna ze standardami XHTML 1.0 i CSS.